W ostatnich dniach całym światem wstrząsnęła katastrofa niemieckiego airbusa, który rozbił się we francuskich Alpach pochłaniając 150 ofiar. W mediach i domach zawrzało, kiedy analizy wykazały, że drugi pilot najprawdopodobniej zamierzenie doprowadził do rozbicia maszyny z pasażerami na podkładzie. Trudno odgadnąć możliwą przyczynę tego tragicznego w skutkach działania. Analiza historii medycznej Andreasa Lubitza sugeruje pewne odpowiedzi związane z jego stanem psychicznym.
Źródło:
Depresja wyleczona?
Okazuje się, że pilot jeszcze przed uzyskaniem licencji doświadczył ciężkiego epizodu depresyjnego, a także wykazywał skłonności samobójcze. Przebył wówczas długą psychoterapię, a także stale przyjmował leki przeciwdepresyjne. Późniejsza opinia umożliwiła mu dokończenie szkolenia i zdobycie uprawnień pilota. Z komentarzy pod artykułami na temat katastrofy bije silne oburzenie – jak można powierzyć odpowiedzialność za życie setek ludzi „wariatowi”? Zgodnie z wytycznymi Europejskiej Agencji Bezpieczeństwa Lotniczego zaburzenia nastroju są czynnikiem wykluczającym prawo do wykonywania zawodu pilota lotów komercyjnych. Jeśli doszło do całkowitego wyleczenia wówczas, po szczegółowej analizie indywidualnego przypadku, można rozpatrzyć możliwość udzielenia zdolności do pracy w zależności od charakterystyki i powagi zaburzenia. Dodatkowym ograniczeniem w przypadku stałego przyjmowania leków psychotropowych jest dopuszczenie do lotów wyłącznie w obecności drugiego wykwalifikowanego pilota. Odnosząc się do przytoczonych wytycznych można uznać, że ostatnia katastrofa wpisuje się właśnie w ten przypadek. Pojawiają się jednak pewne wątpliwości – zwolnienie lekarskie obejmujące dzień tragicznego lotu oraz problem całkowitego wyleczenia depresji.Utajone zagrożenia
Depresja jest chorobą nawracającą, co znaczy, że po wystąpieniu jednego epizodu zwiększa się prawdopodobieństwo pojawienia się kolejnych, a im więcej przebytych epizodów tym bardziej ono wzrasta . W przypadku tej historii mamy jedynie informację o jednym epizodzie i to z 2009 roku, czyli sprzed sześciu lat. Jeśli w międzyczasie nie pojawił się żaden nawrót choroby to szansa na kolejny epizod jest niewielka. Pamiętać należy jednak o warunkach sprzyjających nawrotowi choroby, a więc różnego rodzaju stresorach, do których można zaliczyć odpowiedzialność za życie tak wielu ludzi. Z mediów dowiadujemy się o wydarzeniach w życiu prywatnym pilota – ciąża narzeczonej, planowanie ślubu i domniemane zerwanie dzień przed tragicznym lotem. Wszystkie powyższe – w zależności od psychicznej wrażliwości, stanowią istotne sytuacje stresowe życia codziennego, mogące prowadzić do pojawienia się objawów depresji. Przypomnijmy, że należą do nich między innymi chwiejność emocjonalna, trudności z koncentracją czy skłonności samobójcze. Wymienione objawy mogłyby tłumaczyć zachowanie pilota niemieckiego airbusa, jednak oparte są na domniemaniach, a celem niniejszego artykułu nie jest wyjaśnienie dokładnych przyczyn tej tragicznej katastrofy. Szczególnie, że w mediach nie brakuje „profesjonalnych” analiz psychiatrycznych opartych na szczątkowych informacjach oraz surowych diagnoz internautów zawartych w komentarzach.Furtka w przepisach
Nie wiadomo, czy w tym konkretnym przypadku depresja i jej objawy miały wpływ na działanie pilota. To, co można stwierdzić z całkowitą pewnością, to fakt, że każdy człowiek doświadcza w życiu różnych stresów, a w zawodzie pilota dodatkowo pojawia się odpowiedzialność za życie wielu ludzi, ciężkie warunki pogodowe czy możliwość ataku terrorystycznego. Każdy pilot narażony jest na różne stresory podczas lotu mogące wynikać chociażby z sytuacji domowej, od której trudno się całkowicie odciąć. Powstaje więc pytanie, czy do zawodu zaufania publicznego związanego z odpowiedzialnością za życie wielu osób powinny być dopuszczane osoby z niższą odpornością psychiczną, u których stres może być aktywatorem nieprzewidywalnego zachowania? Teoretycznie, według wytycznych, osoba wyleczona z zaburzeń nastroju, przyjmująca na stałe leki może pilotować samolot wyłącznie w obecności drugiego pilota, ale co z sytuacją kiedy ten pilot z jakiegoś powodu musi opuścić kabinę? Niby kwestia kilku minut, czasem jednak przełożonych na śmierć wielu. To ewidentnie obszar do poprawy wytycznych regulujących zasady wykonywania zawodu pilota.Bezpodstawna dyskryminacja?
Z drugiej strony pojawia się pytanie czy sprawiedliwe jest ograniczanie dostępu do zawodu marzeń osobie z historią zaburzeń psychiatrycznych. W końcu człowiek nie ma wpływu na tego typu chorobę, czy więc odmówienie mu prawa do zdobycia licencji po jej całkowitym wyleczeniu jest dyskryminacją? Brak wpływu na pojawienie się czy nawrót objawów choroby można potraktować jako argument przeciwko dostępowi do zawodu pilota osób z historią zaburzeń nastroju. Marzenie o lataniu można realizować dzięki licencji na loty bez pasażerów i chociaż wówczas podobna decyzja o rozbiciu samolotu również stwarza zagrożenie dla osób pozostających na ziemi, jest ono mniejsze i niebezpośrednie. Nie można powiedzieć, że każda osoba z doświadczeniem epizodu depresyjnego za sterami samolotu pasażerskiego stanowi zagrożenie dla życia obecnych na pokładzie ludzi. Problem w tym, że trudno jednoznacznie określić, która. Biorąc pod uwagę liczbę rygorystycznych warunków jakie musi spełnić potencjalny kandydat na pilota, w tym wysoka wytrzymałość, umiejętność utrzymania koncentracji przez wiele godzin, bardzo wysoka odporność na stres, niebezpodstawne wydaje się dyskwalifikowanie kandydatów z zaburzeniami nastroju. Zwróćmy uwagę, że choroby psychiczne (z resztą nie tylko) lub przyjmowane leki często upośledzają zdolności konieczne do prawidłowego wykonywania tej pracy.Pora na zmiany
Sterowanie samolotem pasażerskim wiąże się z ogromną odpowiedzialnością za życie innych ludzi i wypływającą z niej presją. Trudno o przesadę w obszarze bezpieczeństwa, kiedy na szali jest życie lub śmierć setek osób. Już teraz istnieje wiele wytycznych mocno ograniczających dostęp do zawodu pilota sprawiających, że „gotowi” piloci stanowią prawdziwą elitę. Część limitacji odnosi się do stanu psychicznego kandydata, większość zaburzeń psychiatrycznych definiowanych jest jako dyskwalifikujące. Pojawia się jednak „furtka” w postaci całkowitego wyleczenia, a wraz z nią pytanie o realną możliwość zupełnego wyleczenia niektórych chorób. Dodatkowo licencja wyłącznie na loty wielozałogowe nie wskazuje na możliwość samodzielnego pozostawania za sterami przez kilka minut. Kilka minut, które łatwo pominąć, zignorować, a które – jak pokazują ostatnie wydarzenia, mogą stać się kluczowe. Badania psychologiczne pilotów obecnie przeprowadzane są co rok lub 5 lat w zależności od stażu i wyników poprzednich badań. Najbardziej dokładne są te wstępne, kwalifikacyjne, kolejne stwarzają już przestrzeń dla wielu pominięć. Przeprowadzanie dokładnej analizy stanu psychicznego powinno odbywać się razem z badaniami medycznymi co pół roku. Biorąc pod uwagę znaczenie bezpieczeństwa do rozważenia pozostaje wprowadzenie krótkiej analizy aktualnego stanu psychicznego przed każdym lotem. Takie rozwiązanie może być jednak trudne do realizacji. Prostsze, a również skuteczne mogłoby być wprowadzenie stałych załóg – znające się osoby łatwiej dostrzegą u partnera nienaturalne dla niego zachowania i wzmogą swoją czujność.Źródło:
- http://zawodpilot.pl/wp-content/uploads/2014/03/AMC-and-GM-on-the-medical-certification-of-pilots-and-medical-fitness-of-cabin-crew.pdf