O tym czym jest podejście ericksonowskie i do kogo jest skierowane, opowiada dr n.hum. Aleksandra Nowak – psycholog kliniczny, psychoterapeutka, nauczycielka psychoterapii w Polskim Instytucie Ericksonowskim.
Co zadecydowało o wyborze przez Panią zawodu psychologa, a później psychoterapeuty?
Obecnie dostrzegam dwa rodzaje motywacji, które zadecydowały o wyborze zawodu psychologa. Pierwsza z nich była na pewno nieświadoma – związana z historią mojej rodziny i rodzinną delegacją do wykonywania tego zawodu. Dopiero po kilku latach pracy i kształcenia w obszarze psychoterapii, ta motywacja zaczęła się zmieniać, krystalizowaći stawać bardziej świadoma.
Punktem zwrotnym i pewnego rodzaju kryzysem zawodowym był dla mnie moment, gdy zorientowałam się, że zostanie psychologiem nie do końca było moją niezależną decyzją. Wtedy wybrałam ten zawód ponownie, w świadomy sposób.
Dlaczego wybrała Pani pracę w podejściu ericksonowskim?
Podejście ericksonowskie od samego początku współbrzmiało ze mną. Szczególnie ważne było i jest dla mnie to, że akcentuje ono osobisty potencjał, kompetencje i umiejętności każdego człowieka w radzeniu sobie z wyzwaniami, jakie niesie życie. Na studiach psychologicznych dominowało głównie podejście psychopatologiczne, wskazujące na deficyty. Dlatego wtedy tak zaskakująca była dla mnie perspektywa ericksonowska mówiąca o tym, że objawy i zaburzenia są efektem nieadekwatnych prób radzenia sobie z rzeczywistością.
Gdy na czwartym roku studiów zaczęłam poznawać podejście ericksonowskie, nastawione właśnie na poszukiwanie potencjalnej siły pacjenta, wskazujące na nieustanną możliwość uczenia się i dokonywania zmian, to było dla mnie jak podmuch świeżego powietrza. Już wtedy wydało mi się bardzo obiecujące w przyszłej pracy jako psycholog/psychoterapeuta.
Do kogo skierowane jest to podejście?
Myślę, że tak naprawdę do każdego. Jest to związane z bardzo indywidualnym i elastycznym podejściem do każdego pacjenta. W związku z tym terapia jest „szyta na miarę” – dla każdego pacjenta terapeuta znajduje nowe rozwiązania. Podejście ericksonowskie skupia się na zasobach oraz spożytkowaniu doświadczeń życiowych do tego, aby wprowadzać w życie nowe, pozytywne zmiany. W przeciwieństwie do podejść psychoanalitycznych, metoda ta zorientowana jest na przyszłość.
Nie oznacza to jednak, że terapeuta ericksonowski nie sięga w przeszłość. Przeszłość jest magazynem informacji i doświadczeń, zdobytych przez pacjenta w drodze uczenia się, zarówno na poziomie świadomym jak i nieświadomym. Terapeuta pomaga pacjentowi dostrzec je i wydobyć na światło dzienne teraz, aby mógł z nich korzystać w przyszłości.
Jak to podejście ma się do ludzi, którzy są chorzy psychicznie? Np. są w głębokiej depresji?
Świat pacjentów cierpiących z powodu depresji jest zazwyczaj znieruchomiały, zastygnięty, ciemny, smutny, pomalowany na szarobure kolory. Terapeuta ericksonowski, niezależnie od diagnozy z jaką zgłasza się do terapii pacjent, pracuje metodą małych kroków.
Pierwszym etapem pracy jest tak zwane dostrojenie. Na tym etapie terapeuta zbliża się do pacjenta, poznaje go i jego świat, stara się go zrozumieć. Jednocześnie daje nadzieję, że zmiany są możliwe. Gdy terapeucie uda się „spotkać z pacjentem w jego własnym świecie”, może zacząć prowadzić go w wybranym wcześniej kierunku. Jest nim najczęściej cel terapii – wykreowany w wyobraźni pacjenta pozytywny obraz przyszłości. Dzięki temu, małymi kroczkami, pacjent przy uważnym wsparciu terapeuty, może zmierzać w stronę tego, co z jego perspektywy jest lepsze. A w przypadku pacjentów depresyjnych – w kierunku ruchu, jasności, światła, kolorów i radości życia.
Kto Panią inspiruje w życiu zawodowym?
Myślę, że w codziennej pracy najbardziej inspirującymi osobami w moim życiu zawodowym są sami pacjenci. Każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju i wnosi do terapii całe bogactwo doświadczeń, przeżyć, niepowtarzalnych sposobów patrzenia na świat i opisywania rzeczywistości. Spożytkowanie w terapii tych zasobów otwiera drogę do uczenia się nowych umiejętności (zarówno przez pacjenta jak i terapeutę), przyjmowania innych punktów widzenia oraz rozwoju (zdobywania nowych doświadczeń).
Mam wrażenie, że często w procesie terapii pacjent i psychoterapeuta inspirują się nawzajem, kreując wspólnie przestrzeń do zmian oraz sposoby ich wprowadzania ich w życie.
Co zadecydowało o wyborze przez Panią zawodu psychologa, a później psychoterapeuty?
Obecnie dostrzegam dwa rodzaje motywacji, które zadecydowały o wyborze zawodu psychologa. Pierwsza z nich była na pewno nieświadoma – związana z historią mojej rodziny i rodzinną delegacją do wykonywania tego zawodu. Dopiero po kilku latach pracy i kształcenia w obszarze psychoterapii, ta motywacja zaczęła się zmieniać, krystalizowaći stawać bardziej świadoma.
Punktem zwrotnym i pewnego rodzaju kryzysem zawodowym był dla mnie moment, gdy zorientowałam się, że zostanie psychologiem nie do końca było moją niezależną decyzją. Wtedy wybrałam ten zawód ponownie, w świadomy sposób.
Dlaczego wybrała Pani pracę w podejściu ericksonowskim?
Podejście ericksonowskie od samego początku współbrzmiało ze mną. Szczególnie ważne było i jest dla mnie to, że akcentuje ono osobisty potencjał, kompetencje i umiejętności każdego człowieka w radzeniu sobie z wyzwaniami, jakie niesie życie. Na studiach psychologicznych dominowało głównie podejście psychopatologiczne, wskazujące na deficyty. Dlatego wtedy tak zaskakująca była dla mnie perspektywa ericksonowska mówiąca o tym, że objawy i zaburzenia są efektem nieadekwatnych prób radzenia sobie z rzeczywistością.
Gdy na czwartym roku studiów zaczęłam poznawać podejście ericksonowskie, nastawione właśnie na poszukiwanie potencjalnej siły pacjenta, wskazujące na nieustanną możliwość uczenia się i dokonywania zmian, to było dla mnie jak podmuch świeżego powietrza. Już wtedy wydało mi się bardzo obiecujące w przyszłej pracy jako psycholog/psychoterapeuta.
Do kogo skierowane jest to podejście?
Myślę, że tak naprawdę do każdego. Jest to związane z bardzo indywidualnym i elastycznym podejściem do każdego pacjenta. W związku z tym terapia jest „szyta na miarę” – dla każdego pacjenta terapeuta znajduje nowe rozwiązania. Podejście ericksonowskie skupia się na zasobach oraz spożytkowaniu doświadczeń życiowych do tego, aby wprowadzać w życie nowe, pozytywne zmiany. W przeciwieństwie do podejść psychoanalitycznych, metoda ta zorientowana jest na przyszłość.
Nie oznacza to jednak, że terapeuta ericksonowski nie sięga w przeszłość. Przeszłość jest magazynem informacji i doświadczeń, zdobytych przez pacjenta w drodze uczenia się, zarówno na poziomie świadomym jak i nieświadomym. Terapeuta pomaga pacjentowi dostrzec je i wydobyć na światło dzienne teraz, aby mógł z nich korzystać w przyszłości.
Jak to podejście ma się do ludzi, którzy są chorzy psychicznie? Np. są w głębokiej depresji?
Świat pacjentów cierpiących z powodu depresji jest zazwyczaj znieruchomiały, zastygnięty, ciemny, smutny, pomalowany na szarobure kolory. Terapeuta ericksonowski, niezależnie od diagnozy z jaką zgłasza się do terapii pacjent, pracuje metodą małych kroków.
Pierwszym etapem pracy jest tak zwane dostrojenie. Na tym etapie terapeuta zbliża się do pacjenta, poznaje go i jego świat, stara się go zrozumieć. Jednocześnie daje nadzieję, że zmiany są możliwe. Gdy terapeucie uda się „spotkać z pacjentem w jego własnym świecie”, może zacząć prowadzić go w wybranym wcześniej kierunku. Jest nim najczęściej cel terapii – wykreowany w wyobraźni pacjenta pozytywny obraz przyszłości. Dzięki temu, małymi kroczkami, pacjent przy uważnym wsparciu terapeuty, może zmierzać w stronę tego, co z jego perspektywy jest lepsze. A w przypadku pacjentów depresyjnych – w kierunku ruchu, jasności, światła, kolorów i radości życia.
Kto Panią inspiruje w życiu zawodowym?
Myślę, że w codziennej pracy najbardziej inspirującymi osobami w moim życiu zawodowym są sami pacjenci. Każdy z nich jest jedyny w swoim rodzaju i wnosi do terapii całe bogactwo doświadczeń, przeżyć, niepowtarzalnych sposobów patrzenia na świat i opisywania rzeczywistości. Spożytkowanie w terapii tych zasobów otwiera drogę do uczenia się nowych umiejętności (zarówno przez pacjenta jak i terapeutę), przyjmowania innych punktów widzenia oraz rozwoju (zdobywania nowych doświadczeń).
Mam wrażenie, że często w procesie terapii pacjent i psychoterapeuta inspirują się nawzajem, kreując wspólnie przestrzeń do zmian oraz sposoby ich wprowadzania ich w życie.
Zdecydowanie inspirują mnie w pracy również liczni nauczyciele terapii ericksonowskiej, zarówno z Polski jaki i z zagranicy. Jestem im ogromnie wdzięczna za wiedzę i doświadczenia, którymi dzielą się w przyjazny i wspierający sposób.
Jakie są plusy Pani zawodu?
Dla mnie najważniejsze jest to, mogę się ciągle rozwijać, zarówno zawodowo jak i osobiście. Ale nie tylko rozwój jest istotny… Każde spotkanie z pacjentem wzbogaca mnie jako osobę, uczy elastyczności, przełamuje schematy w myśleniu i postrzeganiu świata. Każdy nowy proces terapeutyczny to nowa podróż – często zaskakująca i emocjonująca, czasem odkrywcza i wymagająca dużego wysiłku – ale zawsze ciekawa, inspirująca i poszerzająca horyzonty.
A minusy?
Praca terapeuty nie przynosi natychmiastowych i wymiernych efektów, dlatego łatwo się w niej „wypalić”. Minusem bez wątpienia jest również częsty kontakt z ludzkim cierpieniem, z trudnymi emocjami, przeżywanie ich razem z pacjentami. Ale nawet ten minus można przekształcić na coś budującego pod warunkiem, że terapeuta jest uważny również na siebie i troszczy się o siebie: chodzi na superwizje, dba o to, żeby mieć terapię własną, ma prywatną i zawodową sieć wsparcia oraz pewien rodzaj „odskoczni” od pracy.
Jaka jest Pani odskocznia?
W związku z tym, że mam pracę siedzącą, ruszam się. Moim odkryciem od kilku lat jest joga, która pozwala mi mieć dobry kontakt ze sobą, odnajdywać w sobie spokojną przestrzeń i pozbywać się napięć z ciała. Innym rodzajem odskoczni jest kontakt z przyrodą: na rowerze, spacerze, w ogrodzie, w górach, na kajakach.
Kolejnym sposobem jest gotowanie i pieczenie. Efekt w tym przypadku jest dość szybki, namacalny, wymierny (śmiech).
Co by Pani doradziła osobie, która chce zostać psychologiem?
Ważne jest, aby w trakcie studiów i tuż po ich zakończeniu dać sobie czas na poszukiwania tego, czym młody psycholog się zająć w tym zawodzie i w jaki sposób. To pozwoli nakreślić przyszły kierunek rozwoju i kształcenia podyplomowego. Bardzo pomocne jest tutaj nieustanne poznawanie samej/samego siebie oraz przypatrywanie się pracy starszych i bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek „po fachu”, zadawanie pytań, podejmowanie staży, wolontariatów. Te działania są istotne, ponieważ pozwalają sobie odpowiedzieć na pytania:„Czy to mi odpowiada?”, „Czy to jest właśnie to, czym chcę się zajmować?”. Takie poszukiwania mogą trwać nawet kilka lat, ale warto próbować siebie, aż do uzyskania poczucia „to jest właśnie TO”.
Jakie są plusy Pani zawodu?
Dla mnie najważniejsze jest to, mogę się ciągle rozwijać, zarówno zawodowo jak i osobiście. Ale nie tylko rozwój jest istotny… Każde spotkanie z pacjentem wzbogaca mnie jako osobę, uczy elastyczności, przełamuje schematy w myśleniu i postrzeganiu świata. Każdy nowy proces terapeutyczny to nowa podróż – często zaskakująca i emocjonująca, czasem odkrywcza i wymagająca dużego wysiłku – ale zawsze ciekawa, inspirująca i poszerzająca horyzonty.
A minusy?
Praca terapeuty nie przynosi natychmiastowych i wymiernych efektów, dlatego łatwo się w niej „wypalić”. Minusem bez wątpienia jest również częsty kontakt z ludzkim cierpieniem, z trudnymi emocjami, przeżywanie ich razem z pacjentami. Ale nawet ten minus można przekształcić na coś budującego pod warunkiem, że terapeuta jest uważny również na siebie i troszczy się o siebie: chodzi na superwizje, dba o to, żeby mieć terapię własną, ma prywatną i zawodową sieć wsparcia oraz pewien rodzaj „odskoczni” od pracy.
Jaka jest Pani odskocznia?
W związku z tym, że mam pracę siedzącą, ruszam się. Moim odkryciem od kilku lat jest joga, która pozwala mi mieć dobry kontakt ze sobą, odnajdywać w sobie spokojną przestrzeń i pozbywać się napięć z ciała. Innym rodzajem odskoczni jest kontakt z przyrodą: na rowerze, spacerze, w ogrodzie, w górach, na kajakach.
Kolejnym sposobem jest gotowanie i pieczenie. Efekt w tym przypadku jest dość szybki, namacalny, wymierny (śmiech).
Co by Pani doradziła osobie, która chce zostać psychologiem?
Ważne jest, aby w trakcie studiów i tuż po ich zakończeniu dać sobie czas na poszukiwania tego, czym młody psycholog się zająć w tym zawodzie i w jaki sposób. To pozwoli nakreślić przyszły kierunek rozwoju i kształcenia podyplomowego. Bardzo pomocne jest tutaj nieustanne poznawanie samej/samego siebie oraz przypatrywanie się pracy starszych i bardziej doświadczonych kolegów i koleżanek „po fachu”, zadawanie pytań, podejmowanie staży, wolontariatów. Te działania są istotne, ponieważ pozwalają sobie odpowiedzieć na pytania:„Czy to mi odpowiada?”, „Czy to jest właśnie to, czym chcę się zajmować?”. Takie poszukiwania mogą trwać nawet kilka lat, ale warto próbować siebie, aż do uzyskania poczucia „to jest właśnie TO”.
Dodatkowo warto przez cały czas pielęgnować przyjaźnie i relacje z bliskimi osobami oraz rozwijać swoje pasje i zainteresowania. To bezcenna przeciwwaga do życia zawodowego i baza do radzenia sobie z obciążeniami, jakie niesie praca psychologa.
Jak znaleźć dobrego terapeutę? Skąd pewność, że ta osoba będzie dla nas odpowiednia?
Pierwszym krokiem poszukiwań jest zazwyczaj zbieranie informacji na temat psychoterapeutów: zasięganie opinii wśród znajomych, czytanie informacji na portalach i stronach internetowych. Z pewnością łatwiej jest przyjść do terapeuty, któremu już ktoś zaufał i który efektywnie pomógł znajomej osobie.
Drugim krokiem jest już bezpośredni kontakt z terapeutą podczas pierwszej wizyty. Ważne, aby osoba poszukująca dla siebie terapeuty mogła sobie odpowiedzieć podczas lub po pierwszym spotkaniu na następujące pytania: „Czy czuję się komfortowo z tym terapeutą?”, „Czy mam wrażenie, że mogę mu zaufać?”, „Czy mam wrażenie, że terapeuta mnie słucha, rozumie i szanuje jako człowieka?”. Równie ważne wydaje się zaufanie własnym odczuciom, wewnętrznej intuicji mówiącej, że to „właśnie ta osoba”.
Trudno w trakcie pierwszej sesji sobie zaufać.
To prawda, ale warto dać sobie czas i ponownie wrócić do tych pytań.
Co Panią motywuje do pracy?
Motywacją jest dla mnie to, gdy widzę, jak pacjenci się zmieniają i odnajdują samych siebie, jak odzyskują poczucie kontroli i wpływu we własnym życiu, jak pokonują trudności i przeszkody, jak zaczynają zauważać drobne pozytywne efekty pracy nad sobą i czerpią z tego radość i satysfakcję. Staram się razem z pacjentami dostrzegać i podkreślać te małe i większe sukcesy, aby na ich podstawie mogli budować dobrą dla siebie przyszłość i osiągać jeszcze więcej.
Dziękuję za rozmowę.
Wywiad przeprowadziła Joanna Satuła-McGirr- psycholog, psychoterapeuta