W psychiatrii nie dysponujemy wieloma testami laboratoryjnymi. Standardowo sprawdzam hormony tarczycy, poziom witaminy B12 i kwasu foliowego. Kiedyś kontrolowałam u każdego witaminę D, ale ponieważ wszyscy mieli niską, więc teraz mówię pacjentom, żeby przyjmowali 2000 IU dziennie, a potem sprawdzam jej poziom (oraz wapnia) po 3 miesiącach.
Dlaczego witamina B12 (dostępna w mięsie) i kwas foliowy? Oba są witaminami z grupy B, zaangażowanymi w zdrowie układu nerwowego i powstawanie najważniejszych neuroprzekaźników. Niedobór witaminy B12 zdecydowanie może z czasem wywoływać depresję wraz z innymi uszkodzeniami systemu nerwowego. W ciągu wielu lat analizy wyników badań odkryłam kilka przypadków niedoczynności tarczycy, kilka niedoborów B12, ale żadnych braków kwasu foliowego. Ani jednego. W Ameryce cała żywność na bazie zboża jest wzbogacana w kwas foliowy. Może właśnie dlatego.
Nigdy nie sprawdzałam poziomu witaminy B6. Po prostu nie zwracałam na nią uwagę. Niedobór witaminy B12 jest dość powszechny (6% osób dorosłych) - mamy zmienne zdolności do absorbowania jej z przewodu pokarmowego, a niektórzy ludzie potrzebują zastrzyków, aby podwyższyć jej poziom. Niedobór witaminy B6 - nawet nie myślałam o tym, naprawdę. Ale to zrozumiałe, że możemy potrzebować jej, aby uchronić się przed depresją. Przypomnijmy, że ogromnie ważna serotonina powstaje z aminokwasu zwanego tryptofanem. Po drodze, potrzebujemy witaminy B6 (i cynku), aby wspomóc ten proces. B6 jest również konieczna dla produkcji innych neuroprzekaźników, dopaminy i noradrenaliny.
To skłania mnie do omówienia badania z czerwca 2012 roku, opublikowanego w American Journal of Clinical Nutrition, pod tytułem: „Powiązania witaminy D, kwasu foliowego i witaminy B12 z symptomami depresji u osób starszych na przestrzeni czasu”.
Zasadniczo, próba 3.500 osób badanych, w wieku 65 lat lub starszych, różnorodna pod względem rasy była zaangażowana w projekt organizowany w Chicago, przez średnio 7 lat. Wypełniali kwestionariusz dotyczący jedzenia i skalę depresji składającą się z dziesięciu pozycji co trzy lata.
Zatrzymajmy się i weźmy głęboki oddech na chwilę. Ponieważ, dajcie spokój. Kwestionariusz dotyczący jedzenia co trzy lata? Skala depresji zbudowana z dziesięciu pozycji, o której nigdy nawet nie słyszałam, chociaż jestem psychiatrą? Porównajmy metody zastosowane w tym badaniu do innych dużych prób wywiadów obserwacyjnych, gdzie przeprowadza się prawdziwy wywiad diagnostyczny za pomocą badań klinicznych - złoty standard, i pobiera uczestnikom krew, aby zastosować rzeczywiste laboratoryjne miary. Omawiane studium angażuje ogromną liczbę osób badanych, może dlatego, że stosuje tanie, marne środki, bo przecież nigdy nie wiadomo, ile uzyskane dane będą warte. Dwie strony doniesienia z badań to opis, jak udało się wycisnąć tak zwane informacje - użyto "logistycznej regresji z uogólnionym równaniem estymacji do modelu prawdopodobieństwa, jak z czasem uczestnicy staną się depresyjni", oraz jakiś powiązanych funkcji logitowych oraz dwumianu błędu strukturalnego. Jestem pewna, że te wszystkie rzeczy mają sens dla statystyka, ale czy nie lepiej było w pierwszej kolejności zastosować większą, lepszą skalę? Ech.
Brakuje nam badań składników odżywczych w psychiatrii. Czuję, że trzeba spojrzeć na wszystkie z nich, nawet te kiepskie. A ten został opublikowany w czołowym czasopiśmie na temat odżywiania!
W każdym razie! Jakoś, z tych raz-na-trzy lata kwestionariuszy dotyczących jedzenia, zorientowano się, którzy badani mieli niedobór B6, kwasu foliowego i B12. Poddano kontroli takie zmienne jak wiek, palenie, alkohol, płeć, rasa, wykształcenie. W końcu, całkowite spożycie witaminy B12 i B6 ( zarówno z jedzenia, jak i suplementów) było związane ze zmniejszeniem prawdopodobieństwa rozwoju depresji w czasie badania, czyli około 7,2 roku. Spożycie kwasu foliowego nie wydaje się mieć żadnego wpływu, zaś różnice w poziomie witaminy B6 były notowane przede wszystkim w grupie używającej suplementów. Byli to ludzie wykształceni i posiadający środki finansowe zakup multiwitamin. Cóż za ogromne skonfundowanie. Przynajmniej we wstępie do artykułu autorzy przyznają, że potrzeba dalszych badań. I dobrze.
Źródło : Emily Deans, "Evolutionary Psychiatry"