W trakcie weekendu w PubMed pojawiło się niewielkie studium przypadku: "Studium przypadku uzależnienia od coli u kobiety z nawracającą depresją". To nie jest najwspanialszy na świecie artykuł. Raczej prosta analiza przypadku, po prostu wprowadzenie, które niczego nie dowodzi. Najbardziej fascynuje w tym tekście to, czego nie wiemy na temat konsumpcji coli, uzależnienia i nastroju.
Zajrzyjmy tam zatem. Jest czterdziestoletnia kobieta, od wielu lat leczona antydepresantami, uzależniona od coli, którą pije do trzech litrów dziennie. Pragnie ona napoju konkretnej marki i nie jest w stanie obniżyć konsumpcji, pomimo faktu, że to prawdopodobnie upośledza jej sen oraz powoduje rozwój syndromu metabolicznego. Kobieta czuje, że napój dodaje jej energii i podnosi nastrój. W rzeczywistości, spełnia oficjalne kryteria uzależnienia (które, wśród innych objawów wymagają uzależnienia fizycznego i zespółu odstawienia, ale generalnie chodzi o kontynuowanie spożycia pomimo świadomości szkód).
Po poważnym zaostrzeniu depresji kobieta zostaje skierowana do kliniki. Tam następuje powolna redukcja spożycia napoju. Staje się ono niskie i oto, kobieta śpi lepiej, czuje się lepiej, ma więcej energii a jej depresja maleje. Nadal pije trochę coli, lecz nie ogromne ilości. Traci na wadze, a syndrom metaboliczny nie pogłębia się. Jest w stanie odstawić leki antydepresyjne i czuć się dobrze. Sukces.
Najciekawsze w publikacji jest to, czego nie można znaleźć. Nie ma absolutnie nic w literaturze na temat uzależnienia od coli. Proszę. Wyszukiwarka w PubMed pusta.
Ja również mam kilku pacjentów z problemami medycznymi spowodowanymi nadmiarem kalorii oraz zakłóceniami snu, którzy spożywają colę w ogromnych ilościach. Sama kiedyś codziennie piłam dietetyczną colę, i jeśli pominęłam dawkę, doświadczałam intensywnego łaknienia, zaś po jej przyswojeniu czułam się od razu lepiej.
Tylko „naukowi” badacze mogli znaleźć sondaż przeprowadzony przez duńskie radio, w którym 16% z 1006 uczestników uznało się za uzależnionych od coli. Artykuł jako jedyny uznaje za uzależniające połączenie cukru i kofeiny, czego powodem może być częściowo związek z odpornością na depresję. Oczywiście, kofeina w postaci kawy była wielokrotnie kojarzona z łagodzeniem depresji. Istnieje pakiet literatury na ten temat.
Mam kilka innych teorii:
1) Cola w kontekście bardzo powszechnych problemów złego wchłaniania fruktozy może potencjalnie spowodować zapalenie i depresję.
2) Cola jako źródło wielu pustych kalorii będzie bardziej niż prawdopodobnie zagrażać mikroelementom.
Myślę, że to jest ciekawe zagadnienie. Nikt nie jest bezdomny lub osadzony w więzieniu, ponieważ roztrwonił wszystkie swoje życiowe oszczędności i związki na pościg za colą. Ale dostrzeżenie kilku bardzo złych długoterminowych konsekwencji medycznych picia coli nie wymaga aż tak wielkiej wyobraźni ... a konsekwencje psychiczne rozpaczliwie potrzebują dalszych badań.
Szczerze zdumiewa, że cola jest taka nowa i wszechobecna, a jeszcze tak mało wiemy o sposobie, w jaki wpływa na mózg.