Jednym z moich standardowych zaleceń dla osób, które cierpią na lęk lub depresję, jest uprawianie jogi. Istnieją badania kliniczne potwierdzające skuteczność tej praktyki, a kto próbował, ten poznał niesamowity spokój i dobre samopoczucie przychodzące po ćwiczeniach.
Częścią terapii lęku jest uwolnienie chorego od stanu ciągłej czujności i sprawienie, by poczuł się komfortowo we własnej skórze. Joga, poprzez proces zatrzymywania człowieka w niewygodnej (czasami) pozycji i technikom oddychania jest bezpośrednim ćwiczeniem fizycznym, uczącym jak przetrwać stres psychologiczny. Wschodnie sposoby pojmowania stresu jako fali, której pozwalasz upaść na siebie i mijać, nie zaś jako czegoś, co można zwalczyć lub całkowicie zapobiec, mogą stanowić przydatne narzędzie do nauki radzenia sobie.
No dobrze. Napicie się alkoholu także może pomóc zrelaksować się (na krótką metę) i uczy, jak radzić sobie z dyskomfortem w sposób bardzo fizyczny. Ale nie polecam stosować tego srodku do redukcji lęku. Nadmierne picie często czyni lęk znacznie gorszym. Dlaczego zatem joga pomaga a alkohol szkodzi? Cóż, przyczyna tkwi w GABA.
Kwas gamma-aminomasłowy (GABA) jest głównym neuroprzekaźnikiem hamującym w układzie nerwowym ssaków. Powoduje on relaks i odprężenie. Wykazano, że osoby z depresją i lękiem mają niewielkie ilości GABA w płynie mózgowo-rdzeniowym. Za pomocą spektroskopii MRI oszacowano ilości GABA u ludzi, którzy cierpią na depresję i okazło się, że poziomy tego neuroprzekaźnika są niższe w porównaniu do grupy kontrolnej.
Aktywuj receptory GABA w mózgu za pomocą ambienu, xanaxsu lub kieliszka wina, a staniesz się zrelaksowany i senny. Gdy substancje te są stale obecne w mózgu, a następnie zostaną szybko wycofane, receptory GABA stają się nadpobudliwe i możesz doświadczyć niefortunnych skutków ubocznych, takich jak bezsenność, lęk lub napady drgawkowe.
Leki często wykorzystywane do redukcji lęku czy napadów padaczkowych (lub jednego i drugiego) zwiększają poziom GABA. Zalicza się do nich depakote, lit, SSRI, trójpierścieniowe leki przeciwdepresyjne. Podobnie działa zabieg elektrowstrząsów stosowany w leczeniu bardzo odpornych psychoz i depresji. A naukowcy z Uniwersytetu w Bostonie odkryli wzrost poziomu GABA w mózgu (mierzony za pomocą MRI) po uprawianiu jogi.
Przeprowadzili małe badanie pilotażowe angażując ośmiu doświadczonych praktyków jogi i jedenaście osób stanowiących grupę kontrolną. Nikt nie miał choroby psychicznej ani padaczki. Ludzi uprawiających jogę poproszono o 60 minut ćwiczenia pozycji i oddychania. Grupie kontrolnej zadano ciche czytanie przez godzinę. Potem każdy został poddany badaniu spektroskopowemu MRI. Wyniki! Ludzie, którzy ćwiczyli jogę osiągnęli 27% wzrost GABA w swoich głowach, w porównaniu do grupy kontrolnej. Ponieważ GABA jest relaksujące i antylękowe, to bardzo dobry rezultat!
W 2010 roku ta sama grupa naukowców przeprowadziła drugie, nieco większe badanie, porównujące spacerowiczów i praktyków jogi. Ponownie badano tylko zdrowych psychicznie ludzi. Tym razem 19 jogi praktyków i 15 spacerowiczów ćwiczyło jogę lub spacerowało przez godzinę, trzy razy w tygodniu, przez dwanaście tygodni. Ćwiczący jogę zgłaszali poprawę nastroju i zmniejszenie lęku w porównaniu do grupy kontrolnej spacerowiczów, zaś MRI wykazało wzrost GABA we wzgórzu (części mózgu) uprawiających jogę w porównaniu do spacerowiczów. Wzrost GABA jest skorelowany ze spadkiem objawów lękowych, to ma sens.
Ponieważ istnieje mnóstwo dowodów, że ćwiczenia fizyczne pomagają w depresji i stanach lękowych, to ciekawe, że joga może być jeszcze bardziej pomocna niż regularne ćwiczenia.
Joga jako specyficzna praktyka nie jest "ewolucyjna". Nowoczesna historia jogi sięga co najwyżej około osiemdziesięciu lat, chociaż niektóre źródła internetowe twierdzą, że liczy sobie sześć tysięcy lat. Jakoś nie widzę naszych odległych przodków w pozycji "pies z głową w dół". Ale joga łączy aktywność fizyczną z koncentracją ostrej uwagi na teraźniejszości.
W moim przekonaniu, joga i inne świadome praktyki medytacyjne naśladują, w pewnym zakresie, skupienie i uwagę, jakimi musieliśmy dysponować podczas polowania i zbieractwa. Nie myśleliśmy o kredycie hipotecznym lub jak wujek Józek upił się podczas zeszłorocznej wigilii. Musieliśmy się skupić na śladach, znakach wodnych, kolorze i kształcie liści lub jagód, które identyfikują jadalne gatunki, oraz znakach życia drapieżników - lub zginąć.
Ewolucyjna medycyna zajmuje się wykorzystaniem procesów i produktów spożywczych, do których nasze ciała są dostosowane, w celu przeprowadzania niskoryzykownych i skutecznych interwencji, które pomogą nam być zdrowszymi i szczęśliwszymi. Tu nie chodzi o odrzucanie nowoczesności lub odtwarzanie przeszłości.
Istnieje wiele sposobów, aby praktykować uważność i koncentrację na teraźniejszości w naszym codziennym życiu, a coraz więcej dowodów, że jest zbawienne dla naszego mózgu.