Szantaż emocjonalny przy świątecznym stole
Czy zastanawialiście się kiedyś, czemu bliskie nam osoby nawet w Wigilię próbują nas zmuszać do „zjedzenia kolejnego pierożka”, odwiedzenia osób, których nie lubimy oraz wielu innych rzeczy? Czy robią to złośliwie?
Niektórzy zapewne tak. Wykorzystują rodzinne uroczystości do kontrolowania i wywierania wpływu. Do uzyskiwania ustępstw, na jakie poza Świętami byśmy się nie zgodzili. Do odreagowania swoich frustracji i negatywnych emocji. Bywa, że uciekają się do szantażu emocjonalnego. Może to być szantaż małego kalibru np. „od 5 rano lepiłam dla ciebie pierożki” lub niczym armata np. „gdybyś mnie kochała, to spędzilibyśmy Wigilię u mojej mamy. Wiesz, jak mi i jej na tym zależy”. To technika bardzo skuteczna, lecz niezwykle destrukcyjna, raniąca, niszcząca relację. Radzę się do niej nie posuwać, nawet jeśli wydaje się kusząca z uwagi na szybkie „zwycięstwo”…
Jednak myślę, że większość osób nie zmusza członków rodziny do zjedzenia przysłowiowego pierożka przez złośliwość czy chęć dominacji. Bywa, że te osoby nie nauczyły się innego sposobu dawania i oczekiwania „głasków” (czyli dowodów sympatii). Choć często mają dobre intencje i chcą okazać nam swoją troskę i zaangażowanie, niechcący naruszają nasze granice. A potem są zaskoczone, że takim zachowaniem wzbudziły w nas irytację lub złość…
Niektórzy próbują w ten sposób podtrzymać rozmowę czy relacje rodzinne. Niestety nie rozumieją, że uzyskują efekt przeciwny do zamierzonego oraz powodują w nas negatywne odczucia. Jest tyle ciekawych tematów do rozmowy. Wymiana zdań przy stole nie musi ograniczać się do „może jeszcze makowca?”, „a barszcz ci smakował”, „jadłeś już karpia?”…
Warto umieć „obronić siebie”, swoje wartości i przekonania nie tylko przy Wigilii. Dobrze, abyśmy przez cały rok budowali partnerskie relacje oparte na szacunku i respektowaniu praw innych osób. Zwłaszcza naszych bliskich. Bez uciekania się do szantażu emocjonalnego i wywierania presji. Warto, abyśmy nauczyli się wyrażać nasze potrzeby i emocje w sposób otwarty i asertywny.
Trzeba być natomiast świadomym, że jeśli przez większość czasu dajemy sobą manipulować i ulegamy wbrew sobie, to trudno oczekiwać, aby akurat na okres Świąt rodzina przestała nas w ten sposób traktować. Jeśli natomiast na co dzień stawiamy granice, mówimy w sposób szczery i otwarty o swoich uczuciach i oczekiwaniach, to również w Wigilię będziemy umieli się obronić.
Dlaczego ulegamy, a potem żałujemy?
Bardzo często ulegamy presji z powodu powinności lub szantażu emocjonalnego. Większość z nas została wychowana w poczuciu, że jeśli ktoś dla nas się poświęcił, to mamy obowiązek być wdzięczni. Nawet jeśli o to nie prosiliśmy. Dlatego choć co roku mówimy mamie, cioci czy babci, aby nie przygotowywała tyle jedzenia na Święta lub że część potraw możemy kupić, to gdy ona tyle się narobi, my czujemy się w obowiązku znów jeść na siłę…
Kolejnym powodem ulegania presji jest to, że zwykle nie chcemy sprawiać bliskim przykrości. Wydaje nam się, że zmuszenie się do niechcianych wizyt lub rozmów nie jest aż tak wysoką ceną za „utrzymanie świątecznej atmosfery”. Jednak gdy postępujemy wbrew sobie, może narastać w nas rozgoryczenie czy wręcz poczucie krzywdy lub bycia manipulowanym. I choć nadal siedzimy przy stole ze sztucznym uśmiechem, to narastają w nas negatywne emocje. I wystarczy chwila, aby one z nas się wylały. Świąteczny nastrój zniknie… A my z jednej strony czujemy się wykorzystani, bo ulegliśmy. A z drugiej czujemy się winni, że byliśmy niemili, choć ktoś dla nas tak się poświęcił…
Takie sytuacje budzą w nas frustrację, irytację, a bywa, że nawet gniew i poczucie krzywdy. Czy możemy coś zrobić, aby postawić granice i „obronić siebie” przy świątecznym stole, a jednocześnie nie zniszczyć relacji?
Asertywność to nie tylko mówienie NIE
Paradoksalnie bardzo pomocna jest asertywność. Wbrew obiegowej opinii asertywność nie polega tylko na skutecznym mówieniu NIE. W uproszczeniu: asertywność to umiejętność, dzięki której możemy otwarcie wyrażać swoje myśli, uczucia, potrzeby, przekonania bez odczuwania wewnętrznego dyskomfortu, a równocześnie nie lekceważąc rozmówców. Jeśli za każdym razem mamy poczucie winy, gdy odmawiamy lub mówimy o swoich potrzebach, to znaczy, że nie jesteśmy asertywni.
Oczywiście asertywność i obrona granic może polegać w danej sytuacji na powiedzeniu „nie”. Wtedy ważne jest, aby traktować innych z szacunkiem i odmawiać bez złości czy złośliwości. Osoba asertywna nie podnosi głosu. Nie manipuluje emocjami innych. Nie wchodzi w ton oskarżycielski ani agresywny.
Jeśli zgadzamy się wbrew sobie – tylko ze strachu przed odrzuceniem lub karą, to negatywnie wpływa to zarówno na naszą samoocenę, jak i na relacje z tą osobą. Jeśli spełniając czyjąś prośbę odczuwamy złość, rozgoryczenie czy wręcz czujemy się wykorzystani, może to mieć gorsze skutki dla relacji niż gdybyśmy asertywnie odmówili.
Nie zapominajmy jednak, że asertywne może być też proszenie, jeśli czynimy to w sposób szczery i otwarty. Bez uciekania się do szantażu emocjonalnego lub psychomanipulacji.
Nasza asertywność może też przejawiać się w sposobie przyjmowania komplementów. Jeśli słysząc pochwalę czujemy się niezręcznie i deprecjonujemy siebie, to nie jesteśmy asertywni. Przykładowo, gdy słysząc „jakie pyszne ciasto zrobiłaś” odpowiadamy, że przecież ono za mało wyrosło i w ogóle jak zwykle nic nam nie wyszło … Ile razy w Święta to słyszeliście?
Nie powinniśmy więc postrzegać asertywności tylko w kontekście odmawiania.
Więcej o asertywności znajdziesz w cyklu moich artykułów na ten temat.
Komunikat Ja
Drugą metodą, którą polecam, aby bronić siebie jednocześnie dbając o relacje, jest tzw. „Komunikat Ja”. Polega na tym, że otwarcie mówimy, jakie uczucia lub reakcje wywołało w nas zachowanie drugiej osoby. Różnice na poziomie psychologicznym między „komunikatem Ja”, a „komunikatem Ty” są ogromne. Drugiej osobie dużo łatwiej przyjąć to, co mówimy poprzez komunikat Ja, gdyż nie odbiera go jako ataku lub krytyki, lecz jako wyraz naszej szczerości.
Komunikat Ty: Ignorujesz mnie/ nie słuchasz mnie.
Komunikat Ja: Kiedy rozmawiając ze mną odpisujesz na Sms’y, ja czuję się ignorowana/ niesłuchana.Komunikat Ty: Irytujesz mnie.
Komunikat Ja: Kiedy po raz trzeci proszę cię o wyrzucenie śmieci, a ty tego nie robisz, czuję się zirytowany.Komunikat Ty: Nie zależy ci na mnie.
Komunikat Ja: Kiedy mówię ci o tym, jak się czuję, a ty odpowiadasz, że przesadzam, to czuję się tak, jakby ci na mnie nie zależało i jest mi przykro.
Zastosowanie „Komunikatu Ja” nie jest łatwe. Wymaga świadomości własnych uczuć oraz otwartego ich wyrażania. Trzeba trzymać na wodzy swoje emocje, aby nie wpaść w obwinianie lub atakowanie drugiej osoby. Niezbędne jest powstrzymanie się od uogólnionej krytyki typu „ty zawsze mnie ignorujesz”, „ty nigdy mnie nie słuchasz”. Trudne czasem bywa uniknięcie stosowania negatywnych etykiet, które same mogą cisnąć się nam na usta w złości np. „ty nie liczysz się z moimi uczuciami”, „myślisz tylko o sobie”, „nie zależy ci na tym, jak się czuję”.
Jednak gdy nauczymy się częściej korzystać z „Komunikatu Ja”, nasze związki będą bardziej partnerskie, głębokie i szczere. Pojawi się więcej przestrzeni na budowanie autentycznej relacji i zaangażowania.
Życzę wszystkim (i sobie też), aby Święta upłynęły w atmosferze radości i empatii. Oraz by sprzątanie i gotowanie nie pochłonęło całej naszej energii i czasu, które są nam potrzebne do budowania bliskości.
Anna Daria Nowicka – socjolog, trener, coach