"Gdy Erickson był małym chłopcem, na farmie, gdzie mieszkał z rodzicami, pojawił się zabłąkany koń. Zwierzę nie było oznakowane, jednakże Erickson chciał zwrócić je właścicielom. Zaprowadził więc konia po prostu na drogę i pozwolił mu wybrać kierunek, w którym chciał iść. Interweniował tylko wtedy, gdy zwierzę schodziło na pobocze lub w pole, aby poskubać trawę. Kiedy wreszcie zaszedł do zagrody sąsiada kilka mil dalej, ten zapytał Ericksona: „W jaki sposób dowiedziałeś się, że to nasz koń?”. Wówczas Erickson odpowiedział: „Ja nie wiedziałem, ale koń wiedział. Wszystko, co miałem do zrobienia, to przypilnować go, aby szedł drogą”.
Na temat psychoterapii i podejścia ericksonowskiego rozmawiamy z Marią Marquardt, dyrektorką i założycielką Katowickiego Instytutu Psychoterapii, który prowadzi unikalny Akredytowany Kurs Psychoterapii w podejściu integracyjnym: systemowo-ericksonowskim, opracowany przez Polskie Stowarzyszenie Rozwoju Psychoterapii.
Martyna Kuzian: Wielu młodych psychologów chce rozpocząć szkolenie w zakresie psychoterapii ale nie wie, na jaki kurs się zdecydować: czy wybrać szkolenie w jednym paradygmacie, wybrać szkołę poznawczo-behawioralną, psychodynamiczną, systemową czy też taką, która integruje. Jakie są korzyści płynące z wyboru kursu integracyjnego?
Maria Marquardt: Obecnie funkcjonuje ponad 400 Szkół terapeutycznych. Im częściej przedstawiciele różnych podejść spotykają się na konferencjach, kongresach tym wyraźniej przekonują się, że choć mówią różnymi słowami, mają różny aparat pojęciowy i warsztat pracy w trakcie sesji z pacjentem, naprawdę pracują podobnie. Doświadczeni terapeuci pytani o to czy korzystają z więcej niż jednego podejścia w ogromnym procencie odpowiadają, że tak.
Na temat psychoterapii i podejścia ericksonowskiego rozmawiamy z Marią Marquardt, dyrektorką i założycielką Katowickiego Instytutu Psychoterapii, który prowadzi unikalny Akredytowany Kurs Psychoterapii w podejściu integracyjnym: systemowo-ericksonowskim, opracowany przez Polskie Stowarzyszenie Rozwoju Psychoterapii.
Martyna Kuzian: Wielu młodych psychologów chce rozpocząć szkolenie w zakresie psychoterapii ale nie wie, na jaki kurs się zdecydować: czy wybrać szkolenie w jednym paradygmacie, wybrać szkołę poznawczo-behawioralną, psychodynamiczną, systemową czy też taką, która integruje. Jakie są korzyści płynące z wyboru kursu integracyjnego?
Maria Marquardt: Obecnie funkcjonuje ponad 400 Szkół terapeutycznych. Im częściej przedstawiciele różnych podejść spotykają się na konferencjach, kongresach tym wyraźniej przekonują się, że choć mówią różnymi słowami, mają różny aparat pojęciowy i warsztat pracy w trakcie sesji z pacjentem, naprawdę pracują podobnie. Doświadczeni terapeuci pytani o to czy korzystają z więcej niż jednego podejścia w ogromnym procencie odpowiadają, że tak.
Integracja w psychoterapii jest coraz popularniejsza ze względu na swoją użyteczność. Każdy kto zaczyna uczyć się psychoterapii potrzebuje identyfikować się początkowo z jakimś jasnym jednoznacznym sposobem rozumienia świata pacjenta. Ważne też aby mieć osobiste doświadczenia pracy własnej w kierunku, w którym chce się uczyć. Dobre własne doświadczenia dają uczącemu się adeptowi ugruntowane przekonanie, że psychoterapia działa i metody pracy jakich doświadczył były efektywne. Nabywanie praktyki i doświadczenia sprawia, że jedyna słuszna metoda staje się jak więzienie. Robi się w niej za ciasno, a z czasem jest jak młotek jak mówił Maslow: “Kiedy w ręku mam tylko młotek cały świat wygląda jak gwoździe”. Dlatego poznawanie nowych nurtów, nowych podejść rozszerza i ułatwia sposób rozumienia pacjenta. Zaczynamy dostrzegać wcześniej niezauważane aspekty. Naturalna droga rozwoju młodego terapeuty zaczyna się od wybrania sobie jednego podejścia i dokładnego poznania go. My proponujemy uczenie się od razu zintegrowanego podejścia. Daje to:
- lepsze rozumienie pacjenta,
- lepsze rozumienie pacjenta,
- elastyczność i kreatywność w prowadzeniu psychoterapii,
- pozwala w większym stopniu zindywidualizować podejście do pacjenta,
- przyspieszenie naturalnego procesu integracji w psychoterapii (który i tak ma miejsce po kilku latach pracy i nauki),
- czyni psychoterapię skuteczniejszą.
M.K.: Akredytowany Kurs Psychoterapii, który rozpoczyna się w styczniu w Katowickim Instytucie Psychoterapii jest kolejną edycją kursu opracowanego przez Polskie Stowarzyszenie Rozwoju Psychoterapii. Kurs uzyskał akredytację zarówno Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego jak i Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. To jedyny kurs w Polsce, który nacisk kładzie na nurt systemowy i ericksonowski. Dlaczego właśnie te dwa podejścia, są dla Państwa tak istotne?
M.M.: Oczywistym jest, że każdy z nas pojawia się na świecie w jakiejś rodzinie. Potrafimy też dużo namieszać w życiu naszych rodziców, którzy dopiero muszą się uczyć trudnej sztuki bycia mamą, tatą, a dziadkowie, którzy do niedawna byli mamą i tatą uczą się jak być dobrą babcią i dobrym dziadziem. Najmłodszy członek rodziny dopasowuje się do sytuacji. Wszystkie nurty terapeutyczne uznają wpływ rodziny na kształtowanie się osobowości, sposobu funkcjonowania czy powstawania zaburzeń. Dlatego warto tę wiedzę spożytkować pracując z uwzględnieniem rodziny. Jest to baza i fundament w którym żeśmy wyrastali. Terapeuta, który to uznaje ma szansę pracować ekologicznie, uznając nie tylko wewnętrzny świat pacjenta ale również środowisko i ludzi z którymi pacjent żyje na co dzień. Dobre rozumienie to baza, a następny krok to pytanie “Jak pracować?”. Tu przydatna jest terapia ericksonowska, która jest podejściem fenomenologicznym.
M.K.: Akredytowany Kurs Psychoterapii, który rozpoczyna się w styczniu w Katowickim Instytucie Psychoterapii jest kolejną edycją kursu opracowanego przez Polskie Stowarzyszenie Rozwoju Psychoterapii. Kurs uzyskał akredytację zarówno Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego jak i Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. To jedyny kurs w Polsce, który nacisk kładzie na nurt systemowy i ericksonowski. Dlaczego właśnie te dwa podejścia, są dla Państwa tak istotne?
M.M.: Oczywistym jest, że każdy z nas pojawia się na świecie w jakiejś rodzinie. Potrafimy też dużo namieszać w życiu naszych rodziców, którzy dopiero muszą się uczyć trudnej sztuki bycia mamą, tatą, a dziadkowie, którzy do niedawna byli mamą i tatą uczą się jak być dobrą babcią i dobrym dziadziem. Najmłodszy członek rodziny dopasowuje się do sytuacji. Wszystkie nurty terapeutyczne uznają wpływ rodziny na kształtowanie się osobowości, sposobu funkcjonowania czy powstawania zaburzeń. Dlatego warto tę wiedzę spożytkować pracując z uwzględnieniem rodziny. Jest to baza i fundament w którym żeśmy wyrastali. Terapeuta, który to uznaje ma szansę pracować ekologicznie, uznając nie tylko wewnętrzny świat pacjenta ale również środowisko i ludzi z którymi pacjent żyje na co dzień. Dobre rozumienie to baza, a następny krok to pytanie “Jak pracować?”. Tu przydatna jest terapia ericksonowska, która jest podejściem fenomenologicznym.
Podejście systemowe i ericksonowskie doskonale się uzupełniają. Dzięki temu połączeniu możemy lepiej rozumieć pacjenta dysponując równocześnie bardzo ciekawymi i skutecznymi metodami pracy.
M.K.: Co dla Pani stanowi esencję podejścia ericksonowskiego?
M.M.: Dla mnie najważniejszym założeniem tej terapii jest przekonanie, że każdy człowiek ma zasoby potrzebne do rozwiązania swojego problemu. Na skutek stresu, przeciążenia, wyczerpania bądź przeżytych traum tracimy z nimi kontakt. Rzeczywistość staje się wtedy naprawdę trudna. To jeszcze bardziej oddala nas od naszych zasobów i w rezultacie nie potrafimy sobie poradzić. Uruchamia się błędne koło. Im gorzej myślę o sobie, tym mam mniej siły. Żeby zmienić tę sytuację, pierwsze i podstawowe pytania które musi sobie zadać terapeuta to: jakie pacjent ma zasoby i jak go z nimi skontaktować?
Taka jedna „mała” zmiana uruchamia na zasadzie domina szereg kolejnych. Pacjent odzyskuje siły, nabiera nadziei, zmienia się jego nastawienie, przekonania, zaczyna inaczej myśleć, odkrywa nowe możliwości, dokonuje najlepszych dla siebie wyborów, zaczyna inaczej działać.
Przedstawiam to oczywiście w dużym uproszczeniu. Ważne jest aby osoba ucząca się zaczynała swoją pracę od podstawowych interwencji, dających szanse poprawy pacjentowi i sobie na doświadczenie ”sukcesu terapeutycznego”. Takim sukcesem jest zmiana nastawienia pacjenta, poprawa nastroju. Po tych pierwszych sukcesach, przyjdą kolejne bo obie strony są już dobrze nastawione do wspólnej pracy.
M.K.: Jaka jest rola terapeuty pracującego w podejściu ericksonowskim, kiedy już zauważy i pomoże pacjentowi dostrzec jego zasoby?
M.M.: Z małą pomocą terapeuty, pacjent przekierowuje swoją uwagę ku przyszłości i pracują razem nad pozytywnymi celami. Pojawia się tendencja do zmiany i równocześnie może pojawiać się objaw zatrzymujący zmianę. Objaw pojawia się dopiero w takim momencie, kiedy jesteśmy wystarczająco silni aby się z nim uporać i uważni aby odkryć co „chciał nam przekazać”.
Terapeuta pracując z objawem ciągle zadaje sobie pytanie: jak to działa? Jaka minimalna zmiana funkcjonowania pacjenta pomoże mu osiągnąć jego cel?
Dobre zrozumienie mechanizmu powstania objawu jest szansą na trafną interwencję. Skoro objaw utrwalił się to znaczy, że musiał spełniać, w przeszłości jakąś pozytywną rolę. Pytanie brzmi: jaką? Czy ten sam pozytywny cel można osiągnąć? Może łatwiej? Szybciej? Terapeuta stara się jak najlepiej rozpoznać mechanizm, by go następnie spożytkować w terapii.
M.K.: Jak powstają te niekorzystne, dezadaptacyjne mechanizmy, które sprawiają, że tracimy kontakt z naszymi zasobami?
M.M.: Powstanie objawu w przeszłości było najlepszym sposobem rozwiązania jakiegoś problemu np. dziecko, które nie chce iść do szkoły czy przedszkola, zaczyna chorować. Zostaje w domu. Mama zostaje z nim. Idealnie. Objaw załatwia coś w imieniu dziecka, które nie ma możliwości rozwiązania przerastającego go problemu. Jeśli to zdarza się sporadycznie, stanowi ulgę w obowiązku szkolnym. Jeśli wchodzi w nawyk i utrwala się zaczyna być z czasem poważną komplikacją w życiu.
Terapeuta wraz z pacjentem wypracowuje nowe, bardziej efektywne sposoby zabezpieczania potrzeb pacjenta. Dopiero wtedy objaw może ustąpić.
M.K.: W jaki sposób w podejściu ericksonowskim możemy nawiązać na nowo kontakt z tą zdrową częścią nas samych, tak aby być w stanie wypracować nowe metody radzenia sobie z problemami?
M.M.: Ważną rolę w rozwiązywaniu problemów pacjenta jest nieświadomość, która rozumiana jest jako cenne źródło wiedzy, magazyn doświadczeń, emocji i pozytywne wsparcie. Nasz mózg pracuje 24 godziny na dobę. Ilość informacji jakie zapisuje nie może pomieścić się w świadomości. Możemy jednak z nich korzystać w miarę potrzeby. Dostęp do tej bezcennej bazy danych ułatwia stosowanie hipnozy.
Każdy z nas podlega w życiu zjawiskom transowym. Często to właśnie ich wykształcenie i rozwinięcie pomaga przeżyć. Nie wiemy, że nasze skuteczne działania bazują na tych mechanizmach. Jako przykład podam znany film- „Życie jest piękne”. Główny bohater jest ojcem, który znajduje się wraz z synem w obozie koncentracyjnym. Aby pomóc dziecku przedstawia dramatyczną rzeczywistość jako skomplikowaną grę terenową. Chłopiec tak intensywnie koncentruje się na grze, że jest w stanie traktować rzeczywistość jak iluzje czy wykreowaną grę. Dzieje się to właśnie dzięki zjawiskom transowym. Chłopiec przeżywa.
W terapii wykorzystujemy już wykształcone i działające umiejętności transowe pacjenta tak, aby nauczył się z nich korzystać świadomie - uruchamiając je i zatrzymując zgodnie z własną potrzebą. Pacjent może też rozwijać nowe, aby bardziej skutecznie kierować własnym życiem.
M.K.: Kurs trwa 5 lat. Jak w tak krótkim czasie kursant może się nauczyć 2, choć zintegrowanych podejść. Przecież jest tyle teorii do przyswojenia?
M.M.: To rzeczywiście krótko. Ja do swojego certyfikatu uczyłam się 20 lat. Właśnie dlatego uważam, że nowe pokolenie może tę wiedzę i umiejętności przyswajać zupełnie inaczej i zdecydowanie szybciej. Psychoterapia bardzo się rozwinęła. Jest też nieporównywalnie inny dostęp do materiałów, nagrań, jest mnóstwo ciekawych konferencji. Nasz kurs obejmuje nie tylko te dwa kierunki. Poza dominującymi kierunkami systemowym i ericksonowskim jest 40 godzin z podstaw psychoterapii psychodynamicznej, 40 godzin z terapii behewioralno-poznawczej i 20 godzin z psychoterapii pozytywnej. Kurs jest skierowany do osób z wykształceniem wyższym: lekarzy, psychologów, pedagogów, rehabilitantów, pielęgniarek, pracowników socjalnych i innych absolwentów kierunków humanistycznych pracujących w placówkach stosujących psychoterapię. Są to więc osoby mające dobry fundament do uczenia się psychoterapii zarówno teoretyczny jak i praktyczny.
Stawiamy na dużą kreatywność i samodzielność uczących się. Zajęcia to inspiracja i dużo, dużo praktykowania. Przed rozpoczęciem kursu każdy uczestnik otrzymuje bibliografię z którą systematycznie się zapoznaje. Warsztaty są prowadzone przez doświadczonych psychoterapeutów. Uczestnicy mają więc okazję do praktycznego ćwiczenia potrzebnych umiejętności. Zdobywają doświadczenie ćwicząc, z każdego warsztatu wychodzą z nową wiedzą i konkretnymi narzędziami do pracy przećwiczonymi na sobie. Z każdym kolejnym warsztatem mają coraz więcej do zaoferowania swoim pacjentom. Postępy i trudności poddawane są superwizji.
Częsci dydaktyczne zajęć są nagrywane, dzięki czemu uczestnicy mogą korzystać z kursowej wideoteki. Uczestnicy mogą także nieodpłatnie uczestniczyć w spotkaniach Otwartej grupy terapeutycznej w charakterze osoby obserwującej. Co więcej, jesteśmy nastawieni prorodzinnie i pomagamy młodym matkom: w uzasadnionych medycznie sytuacjach mamy mogą uczestniczyć w szkoleniu w formie skaypowej, uczestnicząc też w ćwiczeniach. Po rozwiązaniu matki mogą przychodzić na zajęcia z dziećmi. Dziecko wraz z opiekunem - ojcem, babcią lub inną bliską osobą otrzymują pomieszczenie do swojej dyspozycji. Dzięki temu, mama ma szansę na wyjście z zajęć i karmienie dziecka wtedy gdy jest to potrzebne.
Wiemy o tym, że znacznie łatwiej jest zapamiętać wiedzę, która łączy się z konkretnym doświadczeniem, dlatego doświadczanie i praktyka sa dla nas bardzo ważne. Uczenie się o czymś przeżytym pozwala na szybsze opanowanie materiału. Jak mawiał Milton Erickson: "szczęśliwi uczą się szybciej". Bardzo dbamy komfortowe warunki do nauki i przyjazną atmosferę. Dlatego opanowanie tak dużej wiedzy, a co więcej wielu umiejętności jest możliwe.
M.K.: Pani przygoda z psychoterapią zaczęła się dosyć późno, gdy była już Pani mamą piątki dzieci. Według Pani psychoterapia to ścieżka raczej dla dojrzałych, czy także dla młodych osób, tuż po studiach?
M.M.: Zawód psychoterapeuty jest jak stare wino. Nabiera aromatu i jakości wraz z latami. Kiedy myślę o tym jak zaczęłam się uczyć psychoterapii, to zdaję sobie sprawę że właściwie - od samego początku. Najpierw byłam: córką, siostrą,wnuczką, potem żoną, mamą teraz jestem babcią. Życie jest wspaniałą szkołą psychoterapii. Umiejętności i doświadczenie które zdobyliśmy wymagają trochę szlifu, inspiracji do nauczenia się lepszego rozumienia tego co dzieje się między ludźmi. Kiedy po dziesięciu latach urlopu wychowawczego, w czasie którego wychowywałam moją piątkę dzieci zaczęłam się uczyć psychoterapii naprawdę się bałam. Nieraz myślałam, że może jestem za stara, rówieśnicy już tyle potrafią.
M.K.: Co dla Pani stanowi esencję podejścia ericksonowskiego?
M.M.: Dla mnie najważniejszym założeniem tej terapii jest przekonanie, że każdy człowiek ma zasoby potrzebne do rozwiązania swojego problemu. Na skutek stresu, przeciążenia, wyczerpania bądź przeżytych traum tracimy z nimi kontakt. Rzeczywistość staje się wtedy naprawdę trudna. To jeszcze bardziej oddala nas od naszych zasobów i w rezultacie nie potrafimy sobie poradzić. Uruchamia się błędne koło. Im gorzej myślę o sobie, tym mam mniej siły. Żeby zmienić tę sytuację, pierwsze i podstawowe pytania które musi sobie zadać terapeuta to: jakie pacjent ma zasoby i jak go z nimi skontaktować?
Taka jedna „mała” zmiana uruchamia na zasadzie domina szereg kolejnych. Pacjent odzyskuje siły, nabiera nadziei, zmienia się jego nastawienie, przekonania, zaczyna inaczej myśleć, odkrywa nowe możliwości, dokonuje najlepszych dla siebie wyborów, zaczyna inaczej działać.
Przedstawiam to oczywiście w dużym uproszczeniu. Ważne jest aby osoba ucząca się zaczynała swoją pracę od podstawowych interwencji, dających szanse poprawy pacjentowi i sobie na doświadczenie ”sukcesu terapeutycznego”. Takim sukcesem jest zmiana nastawienia pacjenta, poprawa nastroju. Po tych pierwszych sukcesach, przyjdą kolejne bo obie strony są już dobrze nastawione do wspólnej pracy.
M.K.: Jaka jest rola terapeuty pracującego w podejściu ericksonowskim, kiedy już zauważy i pomoże pacjentowi dostrzec jego zasoby?
M.M.: Z małą pomocą terapeuty, pacjent przekierowuje swoją uwagę ku przyszłości i pracują razem nad pozytywnymi celami. Pojawia się tendencja do zmiany i równocześnie może pojawiać się objaw zatrzymujący zmianę. Objaw pojawia się dopiero w takim momencie, kiedy jesteśmy wystarczająco silni aby się z nim uporać i uważni aby odkryć co „chciał nam przekazać”.
Terapeuta pracując z objawem ciągle zadaje sobie pytanie: jak to działa? Jaka minimalna zmiana funkcjonowania pacjenta pomoże mu osiągnąć jego cel?
Dobre zrozumienie mechanizmu powstania objawu jest szansą na trafną interwencję. Skoro objaw utrwalił się to znaczy, że musiał spełniać, w przeszłości jakąś pozytywną rolę. Pytanie brzmi: jaką? Czy ten sam pozytywny cel można osiągnąć? Może łatwiej? Szybciej? Terapeuta stara się jak najlepiej rozpoznać mechanizm, by go następnie spożytkować w terapii.
M.K.: Jak powstają te niekorzystne, dezadaptacyjne mechanizmy, które sprawiają, że tracimy kontakt z naszymi zasobami?
M.M.: Powstanie objawu w przeszłości było najlepszym sposobem rozwiązania jakiegoś problemu np. dziecko, które nie chce iść do szkoły czy przedszkola, zaczyna chorować. Zostaje w domu. Mama zostaje z nim. Idealnie. Objaw załatwia coś w imieniu dziecka, które nie ma możliwości rozwiązania przerastającego go problemu. Jeśli to zdarza się sporadycznie, stanowi ulgę w obowiązku szkolnym. Jeśli wchodzi w nawyk i utrwala się zaczyna być z czasem poważną komplikacją w życiu.
Terapeuta wraz z pacjentem wypracowuje nowe, bardziej efektywne sposoby zabezpieczania potrzeb pacjenta. Dopiero wtedy objaw może ustąpić.
M.K.: W jaki sposób w podejściu ericksonowskim możemy nawiązać na nowo kontakt z tą zdrową częścią nas samych, tak aby być w stanie wypracować nowe metody radzenia sobie z problemami?
M.M.: Ważną rolę w rozwiązywaniu problemów pacjenta jest nieświadomość, która rozumiana jest jako cenne źródło wiedzy, magazyn doświadczeń, emocji i pozytywne wsparcie. Nasz mózg pracuje 24 godziny na dobę. Ilość informacji jakie zapisuje nie może pomieścić się w świadomości. Możemy jednak z nich korzystać w miarę potrzeby. Dostęp do tej bezcennej bazy danych ułatwia stosowanie hipnozy.
Każdy z nas podlega w życiu zjawiskom transowym. Często to właśnie ich wykształcenie i rozwinięcie pomaga przeżyć. Nie wiemy, że nasze skuteczne działania bazują na tych mechanizmach. Jako przykład podam znany film- „Życie jest piękne”. Główny bohater jest ojcem, który znajduje się wraz z synem w obozie koncentracyjnym. Aby pomóc dziecku przedstawia dramatyczną rzeczywistość jako skomplikowaną grę terenową. Chłopiec tak intensywnie koncentruje się na grze, że jest w stanie traktować rzeczywistość jak iluzje czy wykreowaną grę. Dzieje się to właśnie dzięki zjawiskom transowym. Chłopiec przeżywa.
W terapii wykorzystujemy już wykształcone i działające umiejętności transowe pacjenta tak, aby nauczył się z nich korzystać świadomie - uruchamiając je i zatrzymując zgodnie z własną potrzebą. Pacjent może też rozwijać nowe, aby bardziej skutecznie kierować własnym życiem.
M.K.: Kurs trwa 5 lat. Jak w tak krótkim czasie kursant może się nauczyć 2, choć zintegrowanych podejść. Przecież jest tyle teorii do przyswojenia?
M.M.: To rzeczywiście krótko. Ja do swojego certyfikatu uczyłam się 20 lat. Właśnie dlatego uważam, że nowe pokolenie może tę wiedzę i umiejętności przyswajać zupełnie inaczej i zdecydowanie szybciej. Psychoterapia bardzo się rozwinęła. Jest też nieporównywalnie inny dostęp do materiałów, nagrań, jest mnóstwo ciekawych konferencji. Nasz kurs obejmuje nie tylko te dwa kierunki. Poza dominującymi kierunkami systemowym i ericksonowskim jest 40 godzin z podstaw psychoterapii psychodynamicznej, 40 godzin z terapii behewioralno-poznawczej i 20 godzin z psychoterapii pozytywnej. Kurs jest skierowany do osób z wykształceniem wyższym: lekarzy, psychologów, pedagogów, rehabilitantów, pielęgniarek, pracowników socjalnych i innych absolwentów kierunków humanistycznych pracujących w placówkach stosujących psychoterapię. Są to więc osoby mające dobry fundament do uczenia się psychoterapii zarówno teoretyczny jak i praktyczny.
Stawiamy na dużą kreatywność i samodzielność uczących się. Zajęcia to inspiracja i dużo, dużo praktykowania. Przed rozpoczęciem kursu każdy uczestnik otrzymuje bibliografię z którą systematycznie się zapoznaje. Warsztaty są prowadzone przez doświadczonych psychoterapeutów. Uczestnicy mają więc okazję do praktycznego ćwiczenia potrzebnych umiejętności. Zdobywają doświadczenie ćwicząc, z każdego warsztatu wychodzą z nową wiedzą i konkretnymi narzędziami do pracy przećwiczonymi na sobie. Z każdym kolejnym warsztatem mają coraz więcej do zaoferowania swoim pacjentom. Postępy i trudności poddawane są superwizji.
Częsci dydaktyczne zajęć są nagrywane, dzięki czemu uczestnicy mogą korzystać z kursowej wideoteki. Uczestnicy mogą także nieodpłatnie uczestniczyć w spotkaniach Otwartej grupy terapeutycznej w charakterze osoby obserwującej. Co więcej, jesteśmy nastawieni prorodzinnie i pomagamy młodym matkom: w uzasadnionych medycznie sytuacjach mamy mogą uczestniczyć w szkoleniu w formie skaypowej, uczestnicząc też w ćwiczeniach. Po rozwiązaniu matki mogą przychodzić na zajęcia z dziećmi. Dziecko wraz z opiekunem - ojcem, babcią lub inną bliską osobą otrzymują pomieszczenie do swojej dyspozycji. Dzięki temu, mama ma szansę na wyjście z zajęć i karmienie dziecka wtedy gdy jest to potrzebne.
Wiemy o tym, że znacznie łatwiej jest zapamiętać wiedzę, która łączy się z konkretnym doświadczeniem, dlatego doświadczanie i praktyka sa dla nas bardzo ważne. Uczenie się o czymś przeżytym pozwala na szybsze opanowanie materiału. Jak mawiał Milton Erickson: "szczęśliwi uczą się szybciej". Bardzo dbamy komfortowe warunki do nauki i przyjazną atmosferę. Dlatego opanowanie tak dużej wiedzy, a co więcej wielu umiejętności jest możliwe.
M.K.: Pani przygoda z psychoterapią zaczęła się dosyć późno, gdy była już Pani mamą piątki dzieci. Według Pani psychoterapia to ścieżka raczej dla dojrzałych, czy także dla młodych osób, tuż po studiach?
M.M.: Zawód psychoterapeuty jest jak stare wino. Nabiera aromatu i jakości wraz z latami. Kiedy myślę o tym jak zaczęłam się uczyć psychoterapii, to zdaję sobie sprawę że właściwie - od samego początku. Najpierw byłam: córką, siostrą,wnuczką, potem żoną, mamą teraz jestem babcią. Życie jest wspaniałą szkołą psychoterapii. Umiejętności i doświadczenie które zdobyliśmy wymagają trochę szlifu, inspiracji do nauczenia się lepszego rozumienia tego co dzieje się między ludźmi. Kiedy po dziesięciu latach urlopu wychowawczego, w czasie którego wychowywałam moją piątkę dzieci zaczęłam się uczyć psychoterapii naprawdę się bałam. Nieraz myślałam, że może jestem za stara, rówieśnicy już tyle potrafią.
Szybko przekonałam się, że wszystkie wcześniejsze doświadczenia są mi niezwykle przydatne w uczeniu się. Każdy z nas ma inne doświadczenia i wszystkie stanowią niezwykle cenny zasób. Dlatego kurs jest kierowany do osób gotowych korzystać z własnych zasobów.
Na kursach spotykają się osoby w każdym wieku, z różnym wykształceniem - psycholodzy, lekarze, pedagodzy i inni humaniści. Łączy je praca na rzecz innych, pasja poznawania i otwartość. Ta różnorodność wzbogaca.
Na kursach spotykają się osoby w każdym wieku, z różnym wykształceniem - psycholodzy, lekarze, pedagodzy i inni humaniści. Łączy je praca na rzecz innych, pasja poznawania i otwartość. Ta różnorodność wzbogaca.
Psychoterapeuta pracuję sobą.
MARIA MARQUARDT jest absolwentką psychologii Uniwersytetu Śląskiego. Ma certyfikat psychoterapeuty (nr 128), trenera drugiego stopnia (nr 295) i superwizora psychoterapii (nr102 ) Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Brała udział w licznych szkolenia za granicą między innymi ukończyła dwuletnie międzynarodowe szkolenie w zakresie terapii ericksonowskiej w ZIST. Prowadzi psychoterapię w podejściu integracyjnym systemowo-ericksonowskim, superwizję, szkolenia terapeutów. Jest założycielką Katowickiego Instytutu Psychoterapii.
MARIA MARQUARDT jest absolwentką psychologii Uniwersytetu Śląskiego. Ma certyfikat psychoterapeuty (nr 128), trenera drugiego stopnia (nr 295) i superwizora psychoterapii (nr102 ) Polskiego Towarzystwa Psychologicznego. Brała udział w licznych szkolenia za granicą między innymi ukończyła dwuletnie międzynarodowe szkolenie w zakresie terapii ericksonowskiej w ZIST. Prowadzi psychoterapię w podejściu integracyjnym systemowo-ericksonowskim, superwizję, szkolenia terapeutów. Jest założycielką Katowickiego Instytutu Psychoterapii.
Należy i aktywnie uczestniczy w działalności:
- Polskiego Towarzystwa Psychologicznego
- Polskiego Stowarzyszenia Rozwoju Psychoterapii
- Jest członkiem Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego.
Jest mężatką. Ma pięcioro dzieci.