Nadchodzą Święta i presja rośnie; wiemy jak Święta powinny wyglądać: piękne, wypełnione spokojem, miłością i pysznym domowym jedzeniem, obdarowywaniem się trafionymi prezentami. Często jednak rzeczywistość jest różna od oczekiwań; skwaszone humory przy świątecznym stole pokrywamy lukrowanym uśmiechem. Zostajemy z poczuciem winy, że nasze życie jest nie takie jak być powinno, że coś wyszło nie tak, więc może następnym razem postaramy się bardziej, zaczniemy przygotowania wcześniej i wtedy na pewno się uda.
W dwudziestym pierwszym wieku, gdy jako społeczeństwo osiągnęliśmy wiele pod względem samoświadomości i dobrobytu, dzięki mediom i przekazowi społecznemu wiemy też jak żyją inni. Porównujemy się nie tylko z sąsiadami, ale przede wszytkim z Tymi z ‘lepszego’, często filmowego świata. Wobec często wyidealizowanych wyobrażeń, gdzie wszyscy (po perypetiach) żyją długo i szczęśliwie, pojawia się uczucie, że nam jeszcze do tego daleko, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Czy możliwe jest sprostanie temu idealnemu obrazkowi? Zdobywanie kolejnych szczebli w karierze zawodowej, czy perfekcjonizm często jest przykrywką dla lęku, że nie jesteśmy dość dobrzy.

Energia, która z tego lęku wynika może być potężna- wielu z moich klientów to właściciele dobrze prosperujących firm, czy ludzie na szczytach kariery w swoich zawodach, którzy potrzebują ciągle udowadniać sobie i światu, że są najlepsi. Tylko sami tego nie czują i głęboko wewnątrz, pośród myśli, uczuć i lęku przed którym uciekają, są nadal małymi dziećmi, dla których dorośli nie mają czasu, bo są zapracowani, bo są inne, ważniejsze sprawy. Dziećmi, obdarowywanych masą prezentów, ale rzadko dobrym słowem; gdy dostaną 5kę w szkole, tata pyta- czemu nie 6ka, a gdy jest to 6tk, to okazuje się, że inni też dostali, więc się nie liczy, bo test był łatwy. I w środku nocy, gdy nikt nie widzi, i gdy przed samymi sobą mogą udawać, że to się nie wydarzyło, leżą zwinięci na łóżku i płaczą samotnie w środku.
Opowieść głosi, że twórcy urzekających swym pięknem perskich dywanów specjalnie popełniają ‘błąd’ we wzorze każdego z dywanów, gdyć perfekcja należna jest tylko bogu; perfekcyjny dywan byłby więc wyrazem arogancji. Czy jeśli przyznamy się przed samymi sobą i zaakceptujemy, że my sami i nasze życie nie jest idealne, to lęk będzie większy, czy może zyskamy przestrzeń, by cieszyć się i być wdzięcznym za to co mamy?

Pierwszym krokiem aby poczuć się wystarczająco dobrymi jest akceptacja siebie i życia takim jakim jest, czyli zgoda na to, że życie nie musi być idealne by być również dobre. Pozwalając sobie na niedoskonałość, dajemy sobie szansę na zauważenie nie tylko trudnych, ale też i dobrych rzeczy, sytuacji i ludzi w naszym życiu.
Zobaczenie życia i siebie takimi jakimi jeteśmy nie jest proste, lecz początkiem może być zauważanie swoich własnych emocji na codzień - to momenty uważności dla samych siebie, które pozwalają zwolnić pęd i pośpiech. Zatrzymując się na chwilę możemy odkryć, że czujemy smutek, złość, frustrację ale również radość, nadzieję, ekscytację i szczęście i wiele innych pozytywnych emocji... Spróbujcie zrobić ‘stop-klatkę’ skierowaną do wewnątrz; choć wydaje się to łatwe, w chwilach mocnych emocji jest niemożliwe do osiągnięcia bez wcześniejszej praktyki.

Dla wielu osób sposobem na wyciszenie i odnalezienie siebie spełnia modlitwa, jeszcze innym pomaga medytacja. Badania pokazują, że obydwie te czynności mają podobny wpływ na nasze fale mózgowe- spowalniają je, wchodzimy do stanu alfa, czyli takiego w którym wypoczywamy. Wtedy właśnie, paradoksalnie, bo nie myśląc i nie osądzając siebie, patrząc na siebie przez mgłę oddalenia możemy poczuć siebie takimi, jakimi jesteśmy.
Znalazłam ostatnio filmik na youtubie o jednominutowej medytacji – gorąco polecam jako wprowadzenie do uważności dla siebie, na swoje emocje i znalezienie chwilki ciszy pośród przedświątecznego szaleństwa.
W dwudziestym pierwszym wieku, gdy jako społeczeństwo osiągnęliśmy wiele pod względem samoświadomości i dobrobytu, dzięki mediom i przekazowi społecznemu wiemy też jak żyją inni. Porównujemy się nie tylko z sąsiadami, ale przede wszytkim z Tymi z ‘lepszego’, często filmowego świata. Wobec często wyidealizowanych wyobrażeń, gdzie wszyscy (po perypetiach) żyją długo i szczęśliwie, pojawia się uczucie, że nam jeszcze do tego daleko, że nie jesteśmy wystarczająco dobrzy. Czy możliwe jest sprostanie temu idealnemu obrazkowi? Zdobywanie kolejnych szczebli w karierze zawodowej, czy perfekcjonizm często jest przykrywką dla lęku, że nie jesteśmy dość dobrzy.

Energia, która z tego lęku wynika może być potężna- wielu z moich klientów to właściciele dobrze prosperujących firm, czy ludzie na szczytach kariery w swoich zawodach, którzy potrzebują ciągle udowadniać sobie i światu, że są najlepsi. Tylko sami tego nie czują i głęboko wewnątrz, pośród myśli, uczuć i lęku przed którym uciekają, są nadal małymi dziećmi, dla których dorośli nie mają czasu, bo są zapracowani, bo są inne, ważniejsze sprawy. Dziećmi, obdarowywanych masą prezentów, ale rzadko dobrym słowem; gdy dostaną 5kę w szkole, tata pyta- czemu nie 6ka, a gdy jest to 6tk, to okazuje się, że inni też dostali, więc się nie liczy, bo test był łatwy. I w środku nocy, gdy nikt nie widzi, i gdy przed samymi sobą mogą udawać, że to się nie wydarzyło, leżą zwinięci na łóżku i płaczą samotnie w środku.
Opowieść głosi, że twórcy urzekających swym pięknem perskich dywanów specjalnie popełniają ‘błąd’ we wzorze każdego z dywanów, gdyć perfekcja należna jest tylko bogu; perfekcyjny dywan byłby więc wyrazem arogancji. Czy jeśli przyznamy się przed samymi sobą i zaakceptujemy, że my sami i nasze życie nie jest idealne, to lęk będzie większy, czy może zyskamy przestrzeń, by cieszyć się i być wdzięcznym za to co mamy?

Pierwszym krokiem aby poczuć się wystarczająco dobrymi jest akceptacja siebie i życia takim jakim jest, czyli zgoda na to, że życie nie musi być idealne by być również dobre. Pozwalając sobie na niedoskonałość, dajemy sobie szansę na zauważenie nie tylko trudnych, ale też i dobrych rzeczy, sytuacji i ludzi w naszym życiu.
Zobaczenie życia i siebie takimi jakimi jeteśmy nie jest proste, lecz początkiem może być zauważanie swoich własnych emocji na codzień - to momenty uważności dla samych siebie, które pozwalają zwolnić pęd i pośpiech. Zatrzymując się na chwilę możemy odkryć, że czujemy smutek, złość, frustrację ale również radość, nadzieję, ekscytację i szczęście i wiele innych pozytywnych emocji... Spróbujcie zrobić ‘stop-klatkę’ skierowaną do wewnątrz; choć wydaje się to łatwe, w chwilach mocnych emocji jest niemożliwe do osiągnięcia bez wcześniejszej praktyki.

Dla wielu osób sposobem na wyciszenie i odnalezienie siebie spełnia modlitwa, jeszcze innym pomaga medytacja. Badania pokazują, że obydwie te czynności mają podobny wpływ na nasze fale mózgowe- spowalniają je, wchodzimy do stanu alfa, czyli takiego w którym wypoczywamy. Wtedy właśnie, paradoksalnie, bo nie myśląc i nie osądzając siebie, patrząc na siebie przez mgłę oddalenia możemy poczuć siebie takimi, jakimi jesteśmy.
Znalazłam ostatnio filmik na youtubie o jednominutowej medytacji – gorąco polecam jako wprowadzenie do uważności dla siebie, na swoje emocje i znalezienie chwilki ciszy pośród przedświątecznego szaleństwa.