Kiedy wiesz, że coś jest z tobą nie tak, odczuwasz ból fizyczny albo emocjonalny niepokój , nie powinieneś tego chować w śrdoku, gdzieś „z tyłu głowy” , bo wtedy to zacznie powoli cię pożerać . Ja dopuściłem do tego, ukrywałem ból fizyczny i smutek dla dobra innych, przy okazji zapominając o własnym życiu i szczęściu. Brnąłem od jednego dnia do następnego , jak gdyby życie było jakąś linią produkcyjną.
Po stracie członków rodziny w ciągu ostatnich 2 lat , przejściu poważnej operacji , w obawie o zwolnienie z pracy i zerwanie z wieloletnią partnerką czułem, że moja głowa jest jak wulkan, wulkan , który nie uwalnia ciśnienia ...
Nic mnie nie cieszyło, ani nie smuciło, oddaliłem się od moich bliskich, przestały interesować mnie rzeczy , z których dotychczas czerpałem radość. Pewien członek rodziny, nie wiedząc, jak mi pomóc, zasugerował wizytę w poradni. Bardzo niechętnie odniosłem się do tego : " Po co miałbym spotykać się z psychologiem? " Znalazłem jednak adres i umówiłem się na wizytę.
Spotkanie odbyło się w bardzo przyjaznej atmosferze. Zdiagnozowano u mnie depresję. Rozmawialiśmy i po każdej wizycie czułem, że coraz więcej ciężaru ubywa z mojej głowy, wulkan zaczął uwalniać ciśnienie … A z czasem nauczyłem się radzić sobie z tym, jak się czuję i znalazłem siłę do zadawania sobie pytań : " Czego potrzebuję? Czego pragnę?”. Moje życie wróciło na właściwe tory, zostałem z partnerką i nie obawiam się o to, co przyniesie przyszłość . Z pomocą terapeutki jestem szczęśliwszy, niż kiedykolwiek, "naprawiła mnie " . C.W. ( depresja )